To był intensywnykoniecroku. W pierwszej kolejności, poprawiłem nieoficjalnierekord świata w Bi-finach. Następne dwa weekendy to zawody na koniec sezonu. BrnoMiniComp i Barbórkowy Puchar Śląska we freedivingu. Nasza drużyna „Wodne Małpy Atakują” zwyciężyła. Drużyna obejmowała naszą najlepszą reprezentantkę Polski, Magdalenę Solich,Michała Mrozowskiego i mnie. Indywidualnie przegrałem dwa razy ze wschodzącą czeską gwiazdą, Martinem Valentą, głównie przez moje pomyłki w statykach i oczywiście przez znakomite występy Martina w tej dyscyplinie (STA) 🙂
Mówiąc szczerze, po mistrzostwach świata w Turku, skupiłem się głównie na uczeniu oraz przygotowywaniu i układaniu swojej wiedzy w kontekście szkoleń typumasterclass, a mój trening zszedł na drugi plan.
Coś dla wielbicieli różu 🙂 fot. Patrycja Radiowska-Polak
Szczytowa forma
To jest zrozumiałe, nie da się startować na 100% przez cały rok. Gdy tak się jednak dzieje, to znaczy, że nie potrafimy zaplanować swojego treningu prawidłowo, bo nasze kolejno osiągane życiówki, nie będą tak naprawdę szczytem naszego potencjału. To oznacza, że jest miejsce na udoskonalenie, bo osiągnęlibyśmy więcej, gdybyśmy potrafili zaplanować i przygotowaćszczytową formę na interesujący nas okres.
Przynajmniej tak sobie wmawiam, żebym mógł spać spokojnie 🙂
To oczywiście dotyczy doświadczonych zawodników, którzy mają swoje życiówki na bardzo wysokim poziomie, osoby początkujące, bądź średnio-zaawansowane, bardzo często poprawiają swoje wyniki i nie ma w tym nic złego. To naturalne i tak powinno być, bo dopiero poznajemy swoje możliwości i stajemy się lepsi. Na samym początku, robiąc systematycznie cokolwiek związanego z nurkowaniem, będziemy się polepszali. Oczywiście nie znaczy to, że możemy robić cokolwiek i będziemy się polepszać w takim samym stopniu. Pewnego rodzaju trening będzie lepszy, a inny gorszy i takie też będą rezultaty.
Oczekiwania i zawody
Mimo wszystko, gdzieś po cichu liczyłem na to, że uda mi się poprawić rekord polski w statyce, ale nie byłem w stanie. Mimo, iż jest to wynik, który wielokrotnie osiągałem na treningu, próby oficjalne to inna bajka. Potrzebuję więcej rutyny, treningu i czasu kiedy jestem ściśle skupiony na tej dyscyplinie, aby ją rozpracować, tak jak np. DNF’a. Cieszy mnie bardzo fakt, że problem jest psychologiczny, a nie fizjologiczny, to jest dużo łatwiejsze do korekcji, niż osiąganie pułapu tlenowego. Mam do tego większą motywację.
To trochę jak nauka jazdy ferrari. Na początku balibyśmy się jechać 120 km/h, a jak tylko pokonamy barierę psychologiczną, to można by się rozpędzić do 250 km/h bez problemu. Jadąc maluchem choćbyśmy byli Kajetanem Kajetanowiczem, to więcej niż 120 km/h byśmy nie pojechali.
Wiem, że mam fizyczne możliwości aby osiągać satysfakcjonujące czasy, muszę tylko znaleźć optymalną drogę i uporać się z aspektami psychologicznymi podczas zawodów.
Kilka treningów, które miałem w wodzie były bardzo obiecujące, czeka mnie jeszcze sporo treningu, aby przekuć to w wynik na zawodach, tym bardziej, że zwykła statyka, to u mnie ostatni priorytet. Domyślam się, że wiele osób znajdowało się w tym samym położeniu.
Materiał o zawodach w TVP Sport Katowice od 6 minuty 23 sekundy
Mimo wszystko, nie jestem zmartwiony, ponieważ teraz jest właśnie czas, kiedy zakończyłem wiele wątków z ostatnich kilku miesięcy. Skończyłem etap startów w zawodach, nauczania, przygotowywania i analizy materiałów na kursy. Teraz jest czas, aby się skupić na treningu i na rzeczach, które chcę osiągnąć w przyszłym roku.
Pora na trening
To jest jeden z moich ostatnich treningów, który się w końcu udało nagrać. 9:10 statyki, z której jestem bardzo dumny. Zobaczymy dokąd dojdę z tego punktu.
Jeżeli masz jakieś pytania, zadaj je w komentarzach, a jeżeli lubisz to co czytasz, proszę subskrybuj mojego bloga, w ten sposób będzie powstawało więcej artykułów.
Rekord Świata – 244 m Dynamika bez Płetw (DNF) Mateusz Malina
Odliczanie do finału
Następnego dnia, po pobiciu rekordu świata w kwalifikacjach DNF (dynamika bez płetw), przyszła pora na kwalifikacje do DYN (dynamika w monopłetwie). Tutaj już nie wychodziłem przed szereg i zrobiłem tyle ile musiałem, aby dostać się do finału A, czyli 250 m.
Zostały ok. 72 h do mojego startu w finale DNF, konkurencji w której byłem faworytem i odczuwałem lekką presję z tego powodu. Wiedząc jak ważna jest gotowość moich mięśni na finały, zrobiłem sobie bardzo krótki trening fizyczny, następnie krótkie rozciąganie, kilka minut w saunie i kąpięl w lodowatym basenie (4C).
dzień wolny
Następnego dnia był dzień wolny. Kilka godzin spędziłem pracując przed laptopem, a wieczorem udaliśmy się na przejażdżkę rowerową. Właśnie wtedy zaczął mnie boleć staw w dużym palcu prawej stopy. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem. Byłem tym bardzo zaskoczony, pomimo potrzeby utykania, następnego dnia sprawdziłem i w wodzie podczas płynięcia w ogóle tego nie odczuwałem. Byłem więc spokojny.
Tym razem w roli coacha 🙂
finały w „statyce” po Malinowemu – stres opanowany 🙂
To był dzień finałów statyki. Mój start przypadał na finał B. Oczywiście nie zamierzałem robić statyki. Zamiast tego, przepłynąłem ok. 30 m DNF podczas swojego startu i uzyskałem czerwoną kartkę z czasem 3 sekundy. Dlaczego to zrobiłem? Chciałem „poczuć” wodę i atmosferę startu.
Lubię w ten sposób przygotowywać się mentalnie do próby. Także dzień wcześniej przychodzę na basen, najlepiej w godzinie docelowego startu i odtwarzam wszystkie kroki dokładnie tak jak to będzie miało miejsce dnia następnego. Jeżeli jest wtedy oficjalne odliczanie i oficjalna strefa startu, tym lepiej, bo to nadaje autentyczności temu wydarzeniu, i tak było w tym przypadku.
Właśnie dlatego chciałem zakwalifikować się do finału A statyki, bo postąpiłbym tak samo. Finał statyki, po niesamowitym pojedynku z Goranem Colakiem, wygrał Aleix Segura Vendrell, z czasem 9 min. 23 sek., zaledwie o 4 sekundy, biorąc pod uwagę karę za późny start.
Niesamowita sprawa, Aleix to mój przyjaciel, którego poznałem na samym początku swojej przygody z freedivingiem, w 2009 roku w Egipcie, on też wtedy raczkował we freedivingu i ciągle mówił o Tom Sietasie, a ja dla odmiany o Dave Mullinsie. Notabene rok temu, obydwaj zdobyliśmyMistrzostwo Świataw Belgradzie, po raz pierwszy.
Relaks przed finałem
W dalszej części dnia, relaksowaliśmy się całe popołudnie grając w pokera z Olą, Karolem i Michałem. To była nasza ulubiona rozrywka na tym wyjeździe. O dziwo stres nie był przeze mnie odczuwalny przed jutrzejszym startem. Wiedziałem, że jestem przygotowany i po prostu zrobię swoje, a jaki to da wynik, to już bez znaczenia. Najważniejsze w każdym sporcie jest to, aby po starcie nie mieć wrażenia, że przegraliśmy walkę z samym sobą.
Relaks w pokera 🙂
Karol i Michał byli trochę bardziej zestresowani, jednak wspólnie wspieraliśmy się nawzajem, i w mieszkaniu panowała świetna atmosfera!
Noc przespałem bardzo dobrze i przyszedł dzień, na który czekałem rok czasu. Czy zdołam obronić tytuł Mistrza Świata? Czy wrócę z niczym, bez rekordu i bez tytułu. Po kwalifikacjach i odpadnięciu Arthura Guerin Boeri, podejrzewałem, że raczej nikt nie jest w stanie zbliżyć się do mojego rekordu świata z kwalifikacji, choć w sporcie to nigdy nie wiadomo, jednak takie miałem przeczucie. Pozostawało pytanie, czy stanę na wysokości zadania i popłynę na miarę swoich możliwości?
nadszedł ten dzień
Michał i Karol, moi wspólokatorzy i partnerzy treningowi, zrobili swoje życiówki w finale B dynamiki bez płetw (DNF). Odpowiednio 175 m i 180 m. Michał niestety wynurzył się po złej stronie toru i próba nie została uznana.
Pół godziny przed moim startem odbył się finał kobiet, tam mocno trzymałem kciuki za Magdę i Julkę. Tutaj też przeprowadziłem pewien eksperyment mentalny i zamiast siedzieć w spokoju i koncentrować się na próbie, stałem z kibicami na końcu toru i dopingowałem dziewczyny.
Czułem, że Magda ma tutaj szansę na rekord świata, już jakiś czas temu to zaobserwowałem. No i stało się, Magda przepłynęła 185 m, wygrała złoto i pobiła rekord świata, nieżyjącej już królowej freedivingu, Natalii Molchanovej. Następnie wynurzyła się Julka na 167 m, co dało jej brąz. To już był Polski dzień w Turku.
Koncentracja!
Poszedłem się przebrać w piankę i koncentrować przed próbą, 25 minut, to więcej niż potrzebuję na przebranie i relaks.
Stres -> Koncentracja -> Spokój
Siedząc przy swoim torze, zacząłem odczuwać stres. Silniejszy, niż w czasie kwalifikacji. Pomyślałem sobie, „uff, dobrze, że zrobiłem rekord świata w kwalifikacjach, mam przynajmniej jeden dobry dive za sobą, gdyby tu nie wyszło”. Szybko zidentyfikowałem tą myśl i zrozumiałem, że moje ego zaczyna kompensować ewentualną porażkę. Zacząłem więc zmieniać perspektywę czasową z przeszłości na przyszłość. To nie jest cos co chcę robić, bo w ten sposób daleko nie popłynę. Zaraz sprowadziłem swoje myśli do parteru i koncentrowałem się na tym co jest tu i teraz.
Gdy wszedłem do wody przed OT, znów się poczułem jakby to miało być kolejne nurkowanie treningowe. Absolutnie zerowy stres, spokojny oddech z zamkniętymi oczami, zupełnie jakbym zasypiał. Stres oczywiście próbował się wkraść, ale nie było dla niego miejsca. Jednak dobrze, że było, odruch nurkowy będzie po prostu mocniejszy, a dzięki temu również moje możliwości.
Moje myśli ogarniała pustka, nie czułem swojego ciała, tylko rejestrowałem ruchy oddechowe przepony, byłem w pewnego rodzaju transie. Można powiedzieć, że udało mi się wejść w stan „flow” już przed nurkowaniem. Ostatnie 2 minuty odliczania, zleciały bardzo szybko, aż w końcu rozpocząłem swoją próbę.
Flow… fot. Daan Verhoeven
Nic nie pamiętam?
Szczerze? Niewiele pamiętam z tego nurkowania. Tym się charakteryzuje stan flow. Praktycznie do 200 m byłem w pewnego rodzaju śnie. Nie czułem skurczy, dyskomfortu, palenia w rękach, to się dzieje gdzieś poza świadomością. Odczuwam, kiedy te bodźce pojawiają się pierwszy raz, jednak potrafię je stłumić i przenieść w zakątek mózgu, który zamykam drzwiami na klucz, klucz wyrzucam i tego uczucia już nie ma – mówiąc w przenośni.
Będąc na 200 m wybudzam się z takiego stanu, kontroluję jak się czuję i ile jeszcze mniej więcej popłynę. Zdecydowałem, że na 225m podejmę decyzję. Gdy byłem na 225 m, niewiele się zmieniło w mojej kondycji, pomyślałem więc, że płynę dalej środkiem toru, byłem ciekawy co się wydarzy dalej. Zbliżając się do ściany na 250 m, trochę sie wystraszyłem, bo to nieznany nikomu rejon, przynajmniej oficjalnie, więc zakończyłem swoją próbę.
Wow! Rekord Świata i Mistrzostwo Świata w jednym nurkowaniu! Limitless! fot. Daan Verhoeven
Ciekawość to klucz do potężnej motywacji
Miałem zapas, nie wiem jak duży, ale ważne jest to uczucie. Ono budzi we mnie ciekawość, a ciekawość, to potężne narzędzie motywacyjne. Można powiedzieć, że teraz w DNF nie badam tylko swoich możliwości, a możliwości ludzkiego ciała. To pobudza moją ciekawość jeszcze bardziej. Ciekawe co przyniosą następne mistrzostwa świata, ale wiem już teraz, że 250 m to tylko kwestia czasu, a jeszcze pół roku temu, były abstrakcją.
No i stało się, spełniłem swoje marzenie, zostałem mistrzem świata pobijając przy tym rekord świata. Teraz to był iście Polski dzień w Turku. Razem z Magdą ustanowiliśmy nowe rekordy świata i zdobyliśmy złoto, tego jeszcze nie było w historii polskiego freedivingu, nie wiem nawet czy w ogóle w historii freedivingu coś takiego miało miejsce. Tak, więc można powiedzieć, iż Polacy dominują scenę DNF!
To było dobre nurkowanie! fot. Daan Verhoeven
Prawie 10 długości basenu na bezdechu
Wracając do 244 m DNF, muszę przyznać, że to nurkowanie, było niemalże idealne mentalnie, pociesza mnie fakt, że coraz częściej przydarzają mi się takie próby. Jednak nie zawsze nurkowanie przebiega w ten sposób, czasem jest zupełnie odwrotnie i każde 25 m dłuży się w nieskonczoność. Na szczęście na zawodach już się tak nie dzieje, mam nadzieję, że przez odpowiednie przygotowanie mentalne.
Jednak, kto wie, może już nigdy mi się nie uda osiągnąć takiego stanu umysłu podczas nurkowania, a co za tym idzie, przesunąć swoich możliwości? Z drugiej strony wiem, że tego typu myśli, to mechanizmy kompensacyjne mające chronić nasze ego przed porażką i tego się trzymajmy 🙂
Za jakiś czas, opiszę kolejny, tym razem ostatni dzień mistrzostw świata, finał dynamiki w monopłetwie.
Szczególne podziękowania dla mojego oficjalnego sponsora Grena LTD oraz BANDI cosmetics i Freemoon za sponsorowanie Polskiej reprezentacji we Freedivingu na Mistrzostwach Świata w Turku.
Jeżeli masz jakieś pytania, to zadaj je w komentarzach, a jeżeli chcesz dostać powiadomienie na email o nowym wpisie na blogu, subskrybuj się już teraz.
Rekord Świata – 232m Dynamika bez Płetw (DNF) Mateusz Malina
kulisy rekordowego nurkowania
Ciężka wręcz tytaniczna praca jaką wykonałem w ostatnim roku, ogromna motywacja oraz uśmiech na twarzy to bagaż jaki zabrałem ze sobą do Turku. No i dodatkowe 100 kg w walizkach 🙂
100kg bagażu
Zawód w statyce
Nadszedł dzień kwalifikacji do dynamiki bez płetw (DNF). Na szczęście nie był to mój pierwszy start w Turku. Dzień wcześniej nie wszystko poszło po mojej myśli i zabrakło mi 6 sekund, aby znaleźć się w finale A w statycznym wstrzymaniu oddechu (STA). Nie planowałem startować w finale A statyki, jako, że odbywał się dzień przed finałami dynamik. Wolałem jednak sam dokonać tego wyboru, aniżeli być do niego zmuszonym. Była to cenna lekcja dla mojego ego, czyli tego co podświadomie każdy z Nas stara się chronić 🙂
7:33 dało mi finał B fot. Daan Verhoeven
moja praca z psychologiem i zdrowa motywacja
Od 2 lat współpracuję z psychologiem sportowym, czyli praktycznie od momentu kiedy zacząłem odnosić znaczne sukcesy (np. pobicie mojego pierwszego rekordu świata )i główne składowe zdrowej motywacji, to zapomnienie o oczekiwaniach i ocenie, bo to jest związane właśnie z Naszym ego. Trzeba się skupić na tym co jest tu i teraz, na tym jak chce się czuć w danym momencie, i na tym by robić po prostu swoje. To jest dla mnie zdrowe podejście i motywacja. Zatem w dniu kwalifikacji do DNF, będąc naładowany emocjami robiłem to do czego się przygotowywałem ostatni rok.
Wizualizacja to ważny aspekt treningu.
dodatkowa motywacja w dynamice bez płetw (DNF)
Miesiąc wcześniej podczas mistrzostw świata organizacji CMAS Arthur Guerin Boeri przepłynął 221m DNF. To mniej niż mój rekord świata wynoszący 226m, jednak zrobił to w olimpijskim basenie 50m, co dodaje temu czynowi splendoru. Na dodatek 2 dni później przepłynął jako pierwszy człowiek w historii 300m w monopłetwie. Kiedyś zareagowałbym na to strachem, być może złamałoby mnie to, tak jak w pamiętnym finale DNF w Belgradzie w 2013 roku.
Czułem moc podczas płynięcia. fot. Daan Verhoeven
Jednak nie jestem już tym samym Mateuszem co kiedyś. Sukcesy innych mnie motywują, wręcz pokazują, że coś jest możliwe, więc jeżeli ktoś to zrobił to czemu ja bym nie mógł. Dodatkowo te wydarzenia pokazały mi jak bardzo zależy mi na swoich celach, czyli dobrych nurkowaniach w Turku. To kolejna istotna składowa motywacji, nawiązać emocjonalną więź ze swoim celem. Cała ta sytuacja sprawiła iż z niecierpliwością oczekiwałem na konfrontację z innymi zawodnikami, a zwłaszcza z Arthurem w DNF. Teraz po mistrzostwach mogę śmiało stwierdzić, że te wszystkie wydarzenia mi pomogły. Może nie miały decydującej roli, ale na pewno mi pomogły.
dwa różne nurkowania
Przystępując do kwalifikacji dopuszczałem dwie opcje. Jeżeli nurkowanie nie będzie szło po mojej myśli, to zrobię 200m, tak aby mieć pewną kwalifikację do finału A, bez zbędnych kalkulacji. W drugiej opcji nie zakładałem żadnego limitu lub konkretnego dystansu. We freedivingu jest tak wiele czynników decydujących o końcowym rezultacie, że gdy przydarzy się nurkowanie życia, szkoda byłoby go zmarnować i wynurzyć się wcześniej bo to kwalifikacje, tym bardziej, że takie nurkowanie może się nie powtórzyć w finale. Z resztą dla mnie ma znaczenie pokonywanie własnych granic. Gdyby tak się miało stać w kwalifikacjach, a w finale miałbym gorszy dzień, to trudno, cieszyłbym się z jednego udanego nurkowania.
Moment wynurzenia, wiedziałem, że zrobiłem to do czego byłem przygotowany 🙂 fot. Daan Verhoeven
przebieg kwalifikacji
Niczego nie oczekując, mając w głowie jedną myśl – robię swoje – rozpocząłem nurkowanie. Szybko się zorientowałem, że to jest dobry dzień, o ile nie idealny. Pokonując kolejne odległości, spokojnie w pełni zrelaksowany, na 200m będąc w pełni świeży, wiedziałem, że mogę dopłynąć do magicznych 232m, rekordu narodowego Dave Mullins’a z Nowej Zelandii, niepobitego od 7 lat. Będąc na ścianie 225m, zrobiłem nawrót, jeden ruch rąk, zdjąłem necka i się wynurzyłem. Zdjąłem necka, bo chciałem mieć pewność, że nie zanurzę swoich dróg oddechowych, co skutkowałoby dyskwalifikacją, a miałem jeszcze wystarczający zapas powietrza na to. Po wynurzeniu szybko zrobiłem procedurę powierzchniową (4 sekundy) i pokazanie białej kartki przez sędziego było formalnością.
Matt czemu pobiłeś WR już w kwalifikacjach? fot. Aleksandr Pangev
wspomnienia z PRZESZŁOŚCI i moja motywacja na przyszłość
Ogarnęła mnie ogromna radość! Nie mogłem uwierzyć, że spełniło się moje marzenie. Pamiętam jak w 2009 roku Dave ustanowił ten rekord. Wówczas byłem w Egipcie i dopiero zaczynałem swoją przygodę z freedivingiem. Mój ówczesny rekord w DNF to bodajże 156m. Te 232m wydawało mi się abstrakcją. Nie myślałem, że kiedykolwiek się zbliżę do tego dystansu. Moim celem życiowym było 200m, ta granica jednak pękła w 2012 i później zacząłem myśleć o rekordzie świata. Po pobiciu rekordu świata zacząłem myśleć o 250m, bardzo nieśmiało, ale jednak. Teraz zaczynam baaardzo nieśmiało myśleć o 275m 🙂
Dlatego drogi czytelniku widzisz jak bardzo ważna jest zdrowa motywacja. Gdybym wtedy w 2009 roku pomyślał, że moim celem jest 232m, prawdopodobnie bym się zniechęcił i nigdy by mi się nie udało. Ten cel byłby zbyt odległy i tak naprawdę jakikolwiek inny wynik nie sprawiłby mi radości, bo nie osiągnąłbym wyznaczonego celu. Zamiast tego kreowałem sobie cel, który mogłem osiągnąć zazwyczaj w 1 rok, maksimum 2 lata.
A czemu nie? 🙂 fot. Aleksandr Pangev
limity są tylko w naszych głowach
W ten sposób moja motywacja mnie napędzała, bo często pokonywałem swoje limity, aż doszedłem do wniosku, że limity są tylko w naszych głowach. Tak naprawdę granica leży tam gdzie ją sobie w głowie wyznaczę. Ważnym jest aby zachować przy tym rozsądek i mieć realny plan na realizację.
chwile zwątpienia?
Wracając jednak do tematu mistrzostw, to po udanej próbie DNF, zaczęły mnie nachodzić chwile zwątpienia. Uświadomiłem sobie, że jeszcze nikt nie pobił rekordu świata w kwalifikacjach. Nikt tego nie robił bo po co się męczyć w kwalifikacjach? Usłyszałem, że powinno się oszczędzać siły na finały, że kwalifikacje nie są ważne, że trzeba to umieć dobrze zaplanować. Jednak ja jestem innego zdania. Dla mnie te kwalifikacje były rozgrzewką przede wszystkim mentalną i jak się okazało później, fizyczną również 🙂
Ceremonia otwarcia, co to będzie? 🙂
Kiedyś czytałem ciekawy artykuł o mistrzach olimpijskich. Próbowałem odszukać linku, jednak bezskutecznie. Najpierw były poruszone stereotypowe kwestie i dlaczego są nieprawdziwe, jak np. mistrz powinien trenować jak nr 2. czyli ciężej, dłużej itd. Następnie było w nim fajnie opisane, że to mistrzostwie olimpijscy nie powinni się stosować do przyjętych kanionów, bo to ich praca sprawiła, że zaszli tak daleko, więc powinni słuchać swojego przeczucia jeśli chodzi o trening lub taktykę. Powinni trenować tak jak mistrzowie, czyli niestereotypowo, bo dzięki temu zaszli tak daleko. Muszę się z tym zgodzić.
arnold Schwarzenegger i jego słowa
Nigdy nie ukrywałem, że przemowy motywacyjne Arnolda Schwarzenegger’a bardzo mi pomagały na pewnym etapie kariery. Jedną z jego myśli do której często wracam jest:
Lubię gdy ludzie mówią, że czegoś się nie da zrobić, bo gdy to zrobię to jestem pierwszym człowiekiem, który tego dokonał.
Jak takie myślenie się sprawdziło w finale Mistrzostw Świata? Przeczytaj za kilka dni w kolejnym wpisie 🙂
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.ZgodaDowiedz się więcej